sobota, 5 maja 2012

O, patrzcie, filozof się znalazł!


Czas matur, czas wyboru dalszej drogi życia. Wielu maturzystów jeszcze się kryje ze swoimi preferencjami co do studiów i uczelni. Nie chcą zapeszać. Słusznie! Wpierw matura, potem biura (rekrutacyjne)! Już od miesięcy wabią uczelnie techniczne sponsorowanymi kierunkami i świetlaną karierą zawodową. Wabią pełnokrwiste uniwersytety perspektywicznymi kierunkami studiów, najlepszą kadrą, największą biblioteką, najbardziej wypasionym wyposażeniem, najintensywniejszym życiem studenckim dziennym i nocnym.


W tym wszystkim wyróżniają się filozoficzne kierunki studiów – nie mają czym wabić. Bo czym miałaby wabić? Czystym myśleniem, mierzeniem się z jego możliwościami? A kto dzisiaj chciałby myśleć o myśleniu? Wielu wystarcza worek narzędzi dla realizacji celów wyznaczonych przez aktualną sytuację społeczno-polityczno-gospodarczą. Filozofia interesuje się wszystkim, chce objąć całość i to w najbardziej podstawowym aspekcie. Kto się dzisiaj stara się patrzeć dalej niż czubek własnego nosa? Powodzeniem cieszą się nawet najdroższe, ale za to praktyczne zajęcia, konkretne umiejętności, kursy, szkolenia, warsztaty. Kto ma czas, chęci i cierpliwość, by zajmować się, tak dziwnymi pytaniami, jak choćby: co to znaczy, że rzeczy „istnieją”? Co jest ostateczną przyczyną ich istnienia? Dlaczego zachodzą błędy w poznaniu i jak się przed nimi chronić? Czy to, co istnieje, jest w jakimś sensie wartościowe? Czy i jaki sens lub cel ma życie i działalność człowieka? …

Z każdym rokiem dramatycznie topnieje liczba zadających sobie podobne pytania studentów i to nawet na najlepszych kierunkach filozoficznych. Spadek powołań na filozofa jest o wiele bardziej dramatyczny niż spadek powołań w zakonach żeńskich. Gdy się mówi, że jest coraz mniejsze zainteresowanie religią, to w przypadku filozofii to zmniejszenie trzeba zmniejszyć dwa albo trzy razy. Można mieć czasem wrażenie, że aby zajmować się filozofią trzeba być nieraz bardziej motywowanym i bezkompromisowym niż angażując się w religię. 

Z czasem może się okazać, że filozofię studiują jedynie klerycy i księża (żeby uczyć kleryków). Bo muszą. Dwa lata (u jezuitów trzy). Byłby to wielki paradoks. Filozofia, czasem najbardziej zażarty przeciwnik religii, przeżywa dzięki tejże. Ale nie ma się co łudzić. Także przyszli księża nie lubią filozofii. Dwa pierwsze lata w seminarium to dla wielu droga przez mękę. Ale gdy przychodzi teologia – no wreszcie! To jest to! Nareszcie coś, co się przyda! Może dlatego niedawno watykańska Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego ogłosiła dokument, w którym kładzie księżom na serce solidne filozoficzne wykształcenie (styczeń 2011).
Filozofia to nie jest mędrkowanie, swobodna ekspresja stanów z pogranicza uczuć i myśli  – jak wyobrażają sobie rodzice, straszeni przez dzieci pójściem na filozofię. (Choć czasami bywa „pewnym sposobem życia, pewnym sposobem ekspresji osobowości czy organizacji samoświadomości i samoutwierdzania się w bycie” – jak mówi fachowo A. Stępień w swoim słynnym Wstępie od filozofii). Filozofia to ciężka, zdyscyplinowana i metodyczna praca myślenia. O co w tej pracy chodzi? Na przykład, o odkrywanie i precyzowanie nowych punktów widzenia. Ktoś może powiedzieć: po co nam to? Już mamy jedynie słuszny, ekonomiczny punkt widzenia!  Ta filozoficzna praca polega też na coraz pełniejszym uświadamianiu sobie założeń i konsekwencji przyjmowanych przez nas stanowisk? I znowu: po co nam to? I tu się zgodzę: może nieraz sami ośmieszylibyśmy się we własnych oczach, widząc, jak kruche są gliniane nogi naszych najbardziej ukochanych poglądów.

Filozofia jest więcej niż bardzo przeciwko współczesnym trendom. J. Hartman zauważa: „W potocznym zastosowaniu naszych sił intelektualnych zmierzamy na ogół do wyrobienia sobie własnej opinii na jakiś temat i do wykazania swej racji. Powiadamy: moje zdanie jest takie a takie, mam prawo do własnego zdania. Otóż filozofia, jako używanie umysłu w sposób całkowicie podporządkowany racjom rozumowym, odmawia nam tego prawa. Nikogo nie interesuje, że jakiś pogląd jest twój; nie jest on przez to ani trochę bardziej uzasadniony. Nie może też być takim dla ciebie. Nie ma więc w filozofii prawa do własnego zdania, ale za to jest prawo do prawdy i do samodzielnego jej dociekania (…)”. (Jak poważnie studiować filozofię?). No właśnie. Chyba dzisiaj bardziej interesujemy się tym, by mieć własne zdanie niż prawdą. Filozofia zdecydowanie przeszkadzałaby takiemu zatroskaniu. Jest więc bezużyteczna. No tak. Ale czy prawda też jest bezużyteczna? Ufam, że wciąż dla wielu młodych ludzi docieranie do niej to wielkie życiowe pragnienie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz