„Psychiatryk” usłyszałem z ust pana siedzącego obok, gdy rozbłysły światła ogłaszające antrakt po pierwszej części przedstawienia „Trylogia” w reżyserii Jana Klaty (Teatr Stary w Krakowie). Rzeczywiście, można poczuć się nieswojo oglądając tę dziwną adapatcję: w kościele (a może lepiej, w Jasnogórskiej Kaplicy), z Matką Bożą w głównym ołtarzu, a na kościele kilkanaście łóżek szpitalnych, na których wylegują się tandetnie ubrani i trochę prostaccy ludzie. Chętnie podejmują tę czy inną rolę, ale szybko się męczą i wygodnie zmieniają pozycję na horyzontalną. Cały pierwszy akt przyzwyczajałem się do tego sposobu przedstawiania narodowej epopei. Wydaje mi się, że jakąś nitkę porozumienia z reżyserem chwyciłem dopiero w drugiej części (moim zdaniem najlepszej), w trzeciej, dosięga człowieka zmęczenie (spektakl trwa z przerwami ponad 4 godziny).
Na pewno nie jest łatwo mówić o sienkiewiczowskim dziele, które tak bardzo mocno tkwi w zbiorowej świadomości i chyba jeszcze głęboko kształtuje polską tożsamość narodową. Łatwo popaść w patos, a ostatecznie w śmieszność. Z jednej strony, Klata zachował dystans, choć nieśmiało ulega urzekającemu pięknu i sprawności narracji mistrza. Słusznie wykacentował rytm wszystkich trzech części powieści (amory, zagrożenie, wezwanie do walki, mobilizacja i galop (na łóżkach), oblężenie jakiejś twierdzy) oraz charakterystyczne dialogi i powiedzenia, które „chwytają za serce”. Z drugiej, reżyser nie boi się krytykować zawartej w dziele Sienkiewicza polskiej ksenofobii, religijnego kiczu, unarodowienia Boga, fanatyzmu, pochwały okrucieństwa, megalomanii i mitologizowaniu heroizmu. Dekonstruuje i bada, jak to wszystko wpływa na kształtowanie emocjonalnego i wyobrażeniowego świata Polaka. W tym procesie niektóre sceny są szczególnie przejmujące, np.: opowieść o nadziewaniu na pal Azji Tuhajbejowicza (a następnie zmartwychwstały Azja strzela wszystkim Polakom w tył głowy – aluzja do Katynia), wspaniała procesja z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej (Matka Boska przyjmuje żywą ludzką twarz i pozwala sobie na komentowanie zachodzących wydarzeń), schodzenie Pana Wołodyjowskiego i pozostałych bohaterów do kanałów (aluzja do Powstania Warszawskiego), kazanie nad trumną pana Wołodyjowskiego.
Podjęcie się zinterpretowania sienkiewiczowskiej „Trylogii” staje się bardzo aktualne w kontekście po 10 kwietnia i sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu. W dniach żałoby narodowej sięga się po te elementy ikonograficzne i retoryczne, które wszystkim są znane z edukacji szkolnej. Czy one jednak rzeczywiście pozwalają nam twórczo przeżyć trudne doświadczenia? Czy potrafimy odczuwać i myśleć oraz mówić w kategoriach, które oprócz klimatu dają sięgają też do energetycznych zasobów całego społeczeństwa i wprawiają je w ruch? Wydarzenia roku 2010 zmuszają coraz natrętniej do przemyślenia rozumienia patriotyzmu, jego wyrażania, zmuszają do pytań o stosunek do patriotycznej tradycji i retoryki. Poruszano bowiem struny narodowe, próbowano obudzić dawną mitologię, rozrysować wrogów i obrońców polskości. Dzieło Klaty jest dosyć pomocne, by emocjonalnie nabrać dystansu, by zobaczyć, jakie są możliwości podtrzymywania czegoś z tego rezerwuaru dziedzictwa narodowego.
Z spektaklu, jak i całości ostatnich wydarzeń wyłania się pytania o nasze, polskie odniesienie do narodowych mitów, do narracji o naszej historii, do jej rozumienia i przeżywania. Czy w określaniu naszej świadomości oprzemy się na sentymentalnej tradycji, która jest nasycona retoryką oblężonych, uciskanych i prześladowanych? Czy nasza przeszłość, historia, literatura i sztuka czasem nie sprawia, że potrafimy porządkować doświadczenie wedle schematów, które nie pozwalają już twórczo orientować się we współczesnym świecie? Pojawia się pytanie, czy chcemy podjąć naszą przeszłość odtwórczo czy też twórczo, czy chcemy na siłę odtwarzać stare schematy, czy też wypracować jakiś etos polskości, który będzie nas wszystkich łączył, który będzie na tyle pojemny, by każdy Polak (nie koniecznie narodowości polskiej) mógł się w nim odnaleźć, niezależnie liberał czy konserwatysta, katolik, muzułmanin, wyznawca judaizmu czy ateista lub agnostyk? Czy stać Polaków chociażby na to, by cofnąć się i inspirować się wcześniejszą tradycją patriotyzmu wypracowanego w czasach Polski jagiellońskiej, który byłby jednocześnie „patriotyzmem długiego trwania” (J. Kłoczowski)? To, co nazywamy „Polska” nie może funkcjonować tylko wtedy, gdy jest oblężone i „pod zaborami”, ale przede wszystkim jako kraj i społeczeństwo świadome swej wartości, siły i potencjału.
Oczywiście, nie można winić za spotykane dzisiaj formy polskiego patriotyzmu wyłącznie Sienkiewicza oraz dorobku romantyzmu (bardzo krytycznie wypowiadano się na temat ciężaru tego dziedzictwa już na początku XX wieku i dwudziestoleciu międzywojennym). Wiele we współczesnych postawach Polaków względem rozumienia i odczuwania polskości pozostało jako wynik powojennego porządku politycznego (stalinowska wizja Polski dla Polaków i związane z tym przesiedlenia). W tym względzie także cały okres komunistyczny bardzo zaważył na polskiej świadomości narodowej.
Takie i podobne pytania i problemy rodzą się w trakcie i po spektaklu Klaty. Dlatego jego adaptacja „Trylogii” jest intrygująca. Ponieważ nie stroni od nowoczesnych środków wyrazu, z pewnością może przemówić do młodszej publiczności i pobudzić ją do refleksji. O nią właśnie chodzi. Problematyką patriotyzmu trzeba ją zainteresować. Być może przede wszystkim młodzi będą musieli podjąć wysiłek wypracowania nowego rozumienia patriotyzmu, określić na nowo, tym razem w kontekście Unii Europejskiej, pokojowego współistnienia, pluralizmu religijnego i światopoglądowego, znaczenia słów „Polak” i „Polska”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz